Opowiadanie Adama Bolesława Wierzbickiego pod tym tytułem zostało kilkakrotnie wyróżnione na ogólnopolskich konkursach.
– To klasyczne pod względem kompozycji opowiadanie z użyciem dialogu; ma wyraźnie określonego narratora, zaskakujące, anegdotyczne zakończenie. Fakty, aczkolwiek jest to fikcja literacka zakorzenione są w środowisku dawnych pracowników PGR. Transformacja ekonomiczna nie dla wszystkich okazała się korzystna. Nie wszyscy potrafili sobie poradzić na co dzień, nawet jak mieli ku temu środki. Niestety, takie problemy socjologiczne dostały się „w spadku” samorządom lokalnym i Kościołowi, lecz ani Miejskie Ośrodki Pomocy Społecznej, ani „Caritas” nie podołały radykalnie wszystkiemu. Adam jako literat, a więc bystry obserwator, wrażliwy człowiek, zapisał tę część ludzkiej historii, bolesnej historii – pisze we wstępie zatytułowanym „Z dystansem do siebie i świata” Edwarda Żylińska.
– Gdybym miała córkę. Córka zawsze szybciej zrozumie starą schorowaną matkę, ale Bóg nie dał. Czterech synów urodziłam, a teraz na starość nie mam od nich żądnego wsparcia. Jeden zmarł, jak miał niecałe trzy lata. W tym roku trzydzieści trzy lata by skończył, może on byłby lepszy. Moja wina, nie dopilnowałam. Sto dwadzieścia krów po wycieleniu miałam na stanie. Trzy razy na dzień doić trzeba było. Nie było czasu nawet po plecach się podrapać. Kierownik był kutwa, do roboty gonił, nie chciał dać wolnego, żeby z dzieckiem do lekarza pójść. Straszył, że premie odbierze. A ja wtedy sama z trójką dzieci, bo mój akurat wtedy za pobicie drugi rok siedział. I umarło dzieciątko…
Więcej w wydaniu papierowym 1(276)/2014.